Dodaj aktualność

Logowanie

					
załóż konto | przypomnienie hasla

Mapa Orla

Aktualności

Łowcy ciał w Wejherowie. Za 300 zł od nieboszczyka.

powrót

Mirosław był pierwszym, któremu coś zaczęło się nie zgadzać. Dwadzieścia lat w branży cmentarno-pogrzebowej, dorobił się w Wejherowie solidnej firmy i dobrej opinii wśród klientów. Porządny budynek przy głównej ulicy, w środku obszerne pomieszczenia z wystawionymi na widok kilkunastoma trumnami - ceny i modele dla każdego. Wyroby różnych producentów: drewniane, plastikowe i tekturowe (do kremacji). Porządna trumna to, można powiedzieć, solidny mebel. Wchodzi żałobnik do zakładu Mirosława, może obejrzeć, pomacać, wybrać odpowiedni egzemplarz. To ważne: klient dostaje dokładnie tę trumnę, którą wybrał. Jeśli chce, może nawet się w niej położyć, żeby sprawdzić czy spoczynek zmarłego będzie komfortowy.

Wszystko w interesie kręciło spokojnie i równo, aż jakieś dwa lata temu obroty firmy zaczęły spadać.

Ki diabeł?! - pomyślał Mirosław i zaczął powoli kojarzyć liczby oraz sytuacje.

Kłopotu z tym wielkiego nie było, bowiem w latach osiemdziesiątych pracował jako milicjant, szef komisariatu przy budowie elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Niejedną dziwną zagadkę się służbowo wyjaśniało.

Mijały miesiące, a podejrzenia zaczęły zamieniać się w niemalże pewność. Mirosław znalazł kontakt z kimś, kto znał funkconariuszy CBA. - Dobra, zainteresuję ich tematem, ale za taką notatkę należy się pięć tysięcy - usłyszał.

Nie dał pieniędzy, powiedział, że jest starym gliną i wie, że notatka służbowa nie oznacza jeszcze zajęcia się sprawą.

Mirosław sięgnął po telefon, zadzwonił do właścicieli dwóch innych zakładów pogrzebowych w mieście. Od lat współistnieli na rynku, każdy sobie - ale rzetelnie i uczciwie. Świni jeden drugiemu nie podkładał.

Chyba mamy poważny problem - zakomunikował Mirosław. - Trzeba się spotkać i pogadać.

Grosiki dla Charona

Rynek usług pogrzebowych to w ogóle nie jest łatwa sprawa. Żeby przedostać się na drugą stronę rzeki zmarłych potrzebne są pieniądze. Swoje musi dostać ksiądz, swoje organista, swoje zgarnia zarządca cmentarza, grabarze, firma pogrzebowa - a jeszcze rodzina zmarłego chciałaby, żeby na stypę zostało.

Zasiłek pogrzebowy wypłacany jest głównie przez ZUS, ale też przez KRUS i służby mundurowe - zależy gdzie zmarły był ubezpieczony. Jeszcze nie tak dawno bliscy nieboszczyka dostawali 6400 zł, ale rząd Tuska szukał oszczędności i znalazł je, między innymi, na cmentarzach. Kwota zasiłku spadła do 4 tys. zł.

Ale i za to da się zrobić przyzwoity pogrzeb - przyznają specjaliści od pochówków.

W Wejherowie księża biorą za swoją usługę "co łaska", ale w praktyce to i tak jest 500 zł. Najtańszy jest ks. Leon, bo bierze tylko 350, i to z organistą.

Grabarzom trzeba odpalić za "wykopanie dziurki w ziemi" jakieś cztery stówy - ale może być nawet i 800 zł, jeśli zmarłego dokładamy do istniejącego już grobu, i w grę wchodzi demontaż pomnika.

W szpitalu potrafią stówę wziąć za "przygotowanie" zwłok, choć im nie wolno.

Wszystko bez faktur, bez rachunków.

Porządny zakład pogrzebowy najwięcej musi w ten interes inwestować, a zysk ma relatywnie nieduży. Trzeba odprowadzić podatki, opłacić pracowników, utrzymać karawany i odłożyć pieniądze na zakup następnych.

Zazwyczaj jest tak, że klient sam się zgłasza do zakładu pogrzebowego. Orientuje się na jaką jakość usługi może liczyć i czy coś z zasiłku zostanie. Właściciel zakładu bierze na siebie załatwienie urzędowych formalności i z własnych środków kredytuje pogrzeb. Po rozliczeniu faktur, mniej więcej miesiąc później, dostaje na konto kwotę zasiłku.

Co roku w 48-tysięcznym Wejherowie umiera około tysiąca osób. W całym powiecie - jakieś półtora tysiąca. Wystarczy przemnożyć przez kwotę zasiłku i okaże się, że w tej branży płynie ładny strumień pieniędzy, jakieś 6 milionów zł.

Mirosław spotkał się z właścicielami dwóch innych starych wejherowskich firm pogrzebowych - ze Zbyszkiem i Danutą. Zbyszek to przy okazji producent trumien i stylowych mebli.

Nie macie wrażenia, że zleceń jest dużo mniej niż dwa lata temu? - zapytał.

Mieli nie tylko wrażenie, ale i głębokie przekonanie. Bywały miesiące, że robili połowę, a nawet jedną trzecią tego co normalnie.

Więc jak to możliwe? Zgonów w Wejherowie jest tyle co każdego roku, nawet z tendencją zwyżkową. Uciekają te nieboszczyki, czy co? Nie tak dawno było w telewizji przedstawienie według Stanisława Lema. Rzecz dzieje się niby w Anglii, w latach 50.. Z pewnej miejskiej kostnicy docierają do Scotland Yardu niepokojące wieści o przypadkach tajemniczego znikania zwłok. Żadnych śladów włamania, brak świadków. W końcu grabarz znajduje ciało, które dzień wcześniej na pewno było martwe - a teraz jest dziwnie ułożone w trumnie, ma zmieniony wyraz twarzy, pobrudzone błotem kolana i łokcie. Wygląda, jakby zwłoki czołgały się po ziemi. Podobne przypadki mnożą się, więc brytyjska policja wkracza do akcji, by sprawę wyjaśnić.

No tak, pisarze mogą sobie wymyślać różne historie, a my mamy prawdziwy problem - stwierdził Mirosław.

Doszli wspólnie do wniosku, że ich kłopoty zaczęły się w czasie, gdy w Wejherowie pojawiła się nowa firma "Iks".

Mirosław opowiedział pozostałej dwójce, dlaczego ta teoria wydaje mu się najbardziej prawdopodobna. Już dawno słyszał plotki, że właściciel firmy "Iks" płaci za podesłanie mu klientów na pogrzeb. Kwota od jednego nieboszczyka - nawet 300 zł. Kto miałby zarabiać? Ktoś z pogotowia, jakaś pracownica biurowa z prokuratury, jakaś pani z ZUS.

Wyobraźcie sobie, że umarła stara pani C. i przyszła do mnie jej krewna załatwić pogrzeb - powiedział Mirosław. - Ja chcę u pana ją pochować, bo już kiedyś zajęliście się moim ojcem i było wszystko jak należy. A w ZUS to powiedzieli mi, że najlepiej pójść do firmy "Iks", bo są najlepsi, ale ja tam nie chcę.

Kto tak pani radził?

A ta urzędniczka, co zajmuje się formalnościami.

Z żałobnym wyrazem twarzy

Trójka przedsiębiorców postanowiła wynająć prywatnego detektywa, żeby im pomógł rozwiązać zagadkę.

A nie lepiej było zgłosić się z problemem do dyrekcji ZUS? - pytam.

Panie, przecież to Polska, ręka rękę myje - odpowiadają.

Ich wybór padł na firmę detektywistyczną Roberta Ratajczyka, byłego komendanta miejskiego policji w Gdyni.

Jego pracownik pojechał do ZUS w Wejherowie z włączoną mikrokamerą. "Muszę zająć się pogrzebem, czy może pani polecić jakąś firmę?". Urzędniczka na to, że są różne w mieście i wymieniła trzy nazwy podkreślając, że firma Iks jest "sprawdzona".

Nie była to jednak ta urzędniczka, "pani Marylka". Ratajczyk wziął więc ze sobą asystentkę i z żałobnym wyrazem twarzy oboje odwiedzili ZUS w Wejherowie. Mikrokamerę mieli zamontowaną w torbie. Petenci przyjmowani są tam w przeszklonych boksach, tak by inni oczekujący w kolejce nie słuchali krępujących czasem rozmów. "Pani Marylka" podpytana, czy jakąś firmę mogłaby polecić, powiedziała że zakład "Iks". I dodała krótko: "Będziecie zadowoleni".

Wizyta pod wskazanym adresem kazała detektywowi głęboko zamyślić się nad źródłami rynkowego sukcesu firmy "Iks".

Siedziba to pokoik w przybudówce, która stoi w podwórzu domu jednorodzinnego - mówi Ratajczyk. - Wrażenia niezbyt dobre: na ścianie odchodząca tapeta, trumien nie ma na miejscu, trzeba wybierać je z katalogu, więc klient nawet nie ma pewności jaka jest ich jakość. Dąb i płyta pilśniowa w dębowej okleinie wyglądają przecież na zdjęciu tak samo.

Wszyscy są uczciwi

"Pani Marylka" z ZUS na pytanie reportera "Gazety", czy zdarzyło się jej kierować petentów do firmy pogrzebowej "Iks" nie kryje oburzenia. - Proszę pana, nam nie wolno robić takich rzeczy. Na szkoleniach nas nawet na to uczulają.

Dyspozytor prywatnego pogotowia na pytanie, czy możliwe jest aby pielęgniarze dawali jakiejś firmie pogrzebowej "cynk" o zgonach odpowiada: - To wykluczone. Nie pamięta pan, co się działo po łódzkiej aferze z łowcami skór? Tego typu praktyki są surowo zakazane.

Właściciel firmy "Iks" oburza się, że ktoś go podejrzewa o nieuczciwą konkurencję. - Ja miałbym przejąć obsługę blisko połowy pogrzebów w Wejherowie? To by było jakieś sześćset. Absurd. Gdybym miał, trzysta byłbym w siódmym niebie. Ja działam fair. Nikomu nieuczciwej konkurencji nie zarzucam. I najlepiej by było, żeby każdy w tej branży robił to samo.

"Gazeta" poprosiła gdański inspektorat ZUS o zbadanie, czy w Wejherowie faworyzowana jest któraś z firm pogrzebowych. Przeanalizowano dokumentację z ostatnich dwóch lat. Wychodzi na to, że firma "Iks" zajmuje drugie miejsce, zaraz za firmą pana Mirosława. W ogóle rynek usług pogrzebowych w Wejherowie jest mocno rozproszony - największy udział ma w nim pięć firm, a w sumie dziewięć jest stale obecnych na tym terenie. Przedsiębiorstwa spoza gminy i powiatu też się pojawiają, łącznie trzydzieści.

Być może ci państwo nie zauważyli, jak bardzo przez ostatnie lata rozwinęła się konkurencja - mówi Ewa Pancer, rzeczniczka gdańskiego ZUS.

Czy nie jest zaskoczona, że nowa firma pogrzebowa z siedzibą w podwórzu zdobyła tak silną pozycję w Wejherowie?

- To nie nasza sprawa, w żaden sposób nie wolno nam ingerować w rynek usług pogrzebowych - odpowiada Pancer. - I nie tolerujemy tego u pracowników. Ta pani, o której mowa, pracuje od wielu lat, ma dobrą opinię. Jeśli ktoś posiada dowody, że łamane jest prawo, powinien je zanieść do prokuratury. Ale jeszcze raz podkreślam: z naszej dokumentacji wynika, że żadna firma nie jest faworyzowana.

linki:

portal gazeta.pl: Oryginał artykułu.

autor: Roman Daszczyński, 23 stycznia 2012
powrót

Komentarze