Aktualności
Wywiad 1/3 z Proboszczem z Orla - ks.Henrykiem Hildebrandtem
powrótWywiad z Księdzem, ma być częścią VADEMECUM MIESZKAŃCA, które ma niebawem powstać na stronie orlekaszuby.pl. Oprócz danych kontaktowych do najważniejszych osób w naszej miejscowości, znajdą się tam również ciekawe (miejmy nadzieję) wywiady.
W tym miejscu chciałbym podziękować Księdzu za odwagę i zgodę na rozmowę. Jak wiadomo pierwsi zawsze mają najtrudniej.. tym bardziej, że komentarze są anonimowe.
Wywiad ze względu na swoją objętość, został podzielony na 3 części. Dzisiaj publikujemy I część, kolejna za tydzień w niedzielę!
Data wywiadu 04.01.2013 rok. Plebania w Orlu.
Chciałbym zapytać tak od samego początku, dwa dosłownie słowa skąd ksiądz pochodzi? A później - w zarysie chociaż – jak przebiegało Księdza kapłaństwo, aż do momentu dotarcia do naszej parafii w Orlu?
Jestem rodzonym Gdańszczaninem, chociaż moje rodzeństwo i rodzice pochodzą z Kaszub więc czuję się też Kaszubem. Oni pochodzą z Żukowa, ja się urodziłem w Gdańsku . Do 20 roku życia właśnie z Gdańskiem związane było moje życie. Tam kończyłem szkołę, technikum mechaniczno-elektryczne i później skończyłem studia w Oliwie, w 1980 roku - czyli w czasach tych przemian solidarnościowych.
W 86 roku po ukończeniu studiów rozpocząłem pracę kapłańską wówczas w największej parafii w Diecezji Gdańskiej, ponad 50 tysięcznej w Gdańsku Przymorzu. I później po kolei byłem w sumie w pięciu parafiach, czyli po Królowej Różańca Świętego na Przymorzu, w parafii Świętego Maksymiliana na Suchaninie, później w parafii Świętego Jana z Kęt w Rumii, to był ten moment gdy nastąpiło połączenie części Diecezji Gdańskiej z Diecezją Chełmińską (92 rok), później po roku wróciłem z powrotem na Przymorze i byłem 9 lat w parafii św. Brata Alberta, później 4 lata w parafii w Żarnowcu i z Żarnowca w 2004 roku przeszedłem tutaj już jako proboszcz.
Jak to się stało, że Ksiądz z Gdańska, Gdyni trafił do Żarnowca? Przecież to jest tak naprawdę zupełnie inny kierunek, znacznie mniejsza miejscowość.
Tak, to był taki moment że ja miałem trochę problemów zdrowotnych związanych z sercem. W związku z tym, z dużej parafii - kilkunastotysięcznej ksiądz biskup zdecydował, żebym poszedł na taką spokojniejszą parafię, właśnie do Żarnowca. I to był główny motyw.
Ksiądz był tam wikariuszem?
Byłem wikariuszem i na Przymorzu i w Żarnowcu, przez 4 lata. Choć się tak dziwnie złożyło, bo tam proboszczem był mój rówieśnik, święcony też w tym samym roku, tego samego dnia co ja, z tym że on był święcony w Pelplinie, a ja kończyłem seminarium w Oliwie. Byliśmy rówieśnikami, on był proboszczem a ja wikariuszem przez te 4 lata. I później ksiądz biskup 29 czerwca skierował mnie do Orla, już na proboszcza…
Jak to było dokładnie? 29 czerwca 2004 roku Parafia św.Piotra i Pawła w Orlu została wyodrębniona z filii parafii św. Mateusza w Górze, a kiedy Ksiądz dowiedział się o tych planach?
Dowiedziałem się... pewnie to był maj.. tak, to był czas bierzmowań. Było bierzmowanie w Żarnowcu i wówczas obecnie już śp. ksiądz Biskup Zygmunt Pawłowicz oznajmił, że wspólnie z ksiądzem Arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim podjęli decyzję żeby mnie oddelegować do Orla i utworzyć tam nową parafię. Bo tak jak wspomnieliśmy była to filia parafii św.Mateusza w Górze. I tak się stało, że 29 czerwca została ta parafia erygowana i nabrała samodzielności i jednocześnie decyzją księży biskupów włączona do dekanatu Wejherowo, natomiast Parafia w Górze została w dekanacie Luzino.
W jednym z wywiadów zdradził Ksiądz, że wówczas nie wiedział nawet gdzie znajduje się Orle.
Nie wiedziałem. Kiedyś jak byłem harcerzem byłem na rajdzie i kojarzyłem miejscowość Orle z położoną na Kaszubach, koło Kościerzyny. Wtedy jak mi powiedziano o Orlu - pierwsza myśl - koło Kościerzyny, ale skojarzyłem, że to nie jest nasza diecezja. I dopiero jak ksiądz biskup wyjechał, ksiądz Jurek - proboszcz z Żarnowca – powiedział, że to gdzieś jest tutaj, koło Bolszewa. Wsiadłem w samochód i pojechałem zobaczyć i to było chyba tego samego dnia, gdy ksiądz biskup oznajmił mi tę wiadomość. I to był mój pierwszy kontakt z parafią w Orlu.
Pierwsze wrażenie?
Pierwsze wrażenie.... spokój i cisza. Jak gdyby odcięcie przez ten las. Przejeżdżam przez tory i nagle pojawia się miejscowość. Wtedy ona była miejscowością dużo mniejszą niż w tej chwili, bo liczyła niecałe 1100 mieszkańców. W tej chwili mamy ponad 1600, czyli w ciągu tych niecałych 9 lat ponad 500 mieszkańców przybyło do nas, do miejscowości, do parafii, choć nie wszyscy – wiadomo - z parafią są związani.
No tak.. przejeżdżało się przez las i nagle Orle, taki zakątek, gdzie dojeżdża się do końca miejscowości i nic więcej nie ma, trzeba zawrócić.
Tak, i to było dla mnie właśnie fajne. Miejscowość nie mająca przelotowych dróg, cisza i spokój. Jednocześnie ta okalająca puszcza i rezerwat natura 2000. I, no.. klimacik taki szczególny. Później spotkałem pana – geografa - który powiedział: „proszę księdza, Orle i ta okolica to jest taki klimat, który odpowiada klimatem suwalszczyźnie. Więc tu zawsze jest latem kilka stopni więcej i zimą kilka stopni mniej.” I faktycznie, taki jest mikroklimat właśnie w Orlu i tej okolicy.
Bo plebani wtedy nie było, w Orlu nie było praktycznie - oprócz tego małego kościółka - „infrastruktury kościelnej”. Jak to Ksiądz zobaczył to jakie było takie pierwsze wrażenie, czy miał Ksiądz jakieś obawy?
Obawa była od samego początku z tego względu że był kościół, ale rzeczywiście nie było gdzie mieszkać. I to był taki mój lęk. Że nie będzie kontaktu z wiernymi. Ja przez pierwsze chyba 2 czy nawet 3 tygodnie dojeżdżałem tu codziennie z Żarnowca. Później zacząłem dostrzegać , że to nie ma sensu, z tego względu, że ja wjeżdżam-wyjeżdżam i mój kontakt z ludźmi dalej jest anonimowy. Nie można tworzyć duszpasterstwa. Tutaj się stworzyła sytuacja, że państwo Paupa zaproponowali mi w swoim gospodarstwie agroturystycznym zamieszkanie. U nich zamieszkałem w jednym z pokoi, który mi udostępnili, na miesiąc czasu, ale no..zmieniały się warunki.
I czułem cały czas potrzebę bycia przy kościele, żeby też ludzie mieli kontakt z księdzem. Wiadomo jak kościół, to przy kościele musi być ksiądz. I stworzyła się taka sytuacja dzięki pomocy i życzliwości Pana Jurka Groth, pojechaliśmy do Pana Gębarowskiego, do Pana Wojtka i okazało się, że jest do dyspozycji taki mały domek, który do tej pory jeździ z firmą Orlex na ekspozycje po całej Polsce, i natychmiast urodziła się decyzja Pana Gębarowskiego: „Proszę bardzo, to jest księdza” i za 3 dni już mieszkałem w tym domku!
29 metrów kwadratowych!
Dokładnie. Dom, Kancelaria, wszystkie najważniejsze funkcje które przy parafii powinny funkcjonować, to funkcjonowały w tym domku. Latem 50 stopni ciepła, zimą.. no temperatura dająca się tam znieść, ale wspomnienia cudowne. Każdy mógł przyjść i zajrzeć do plebanii przez okno, stuknąć w okno,stuknąć w drzwi..
Było blisko kościoła, to było najważniejsze.
Dokładnie, dzięki temu dla ludzi byłem dostępny cały czas.
Przygotowując się do rozmowy z Księdzem sprawdziłem co udało się księdzu zmienić w ciągu pierwszych 12 miesięcy i sam jako mieszkaniec byłem pod wrażeniem. Okazało się, że powstał cmentarz, biblioteka parafialna, klub sportowy, zamontowano ogrzewanie kościoła i odnowiono pomieszczenia w kościele. To ogrom pracy, w kilkanaście miesięcy udało się Księdzu zrobić to, czego nie udało się dokonać w ciągu poprzednich kilkunastu lat.
Ale też proszę zauważyć, że tak jakoś Pan Bóg tym wszystkim tak kieruje, że u nas pewne wydarzenia jak już się rozpoczną to dzieją się w wielkim tempie. Ja zastałem przyjeżdżając do Orla kościół zimny, kościół bez zaplecza czyli bez zakrystii, zaplecza dla ministrantów dla kapłanów, choć..
No zakrystia była..
Była zakrystia, właśnie mówię. Choć była zakrystia to wszystko, poprzez fakt nieogrzewania kościoła wymagało natychmiastowej reakcji i remontu, bo było to trochę zapuszczone, czuć było na strojach liturgicznych stęchliznę, no wiadomo.. zima zimno itd, wilgoć przychodzi. No i udało się. Tutaj akurat życzliwość ludzi, parafian i pierwsze co zrobiliśmy to : założenie ogrzewania w kościele i udostępnienie zakrystii w taki sposób, aby była część ministrancka i część kapłańska. I to się udało. Tutaj bardzo pomogli parafianie.
A miał Ksiądz w głowie już plan, że widząc to wszystko usiadł Ksiądz wieczorem i pomyślał: „Dobra, najpierw trzeba zrobić ogrzewanie potem to, to, to”. Czy Ksiądz te prace planował, czy to przychodziło tak z czasem, pod wpływem jakiś wydarzeń?
Plan miałem taki, że Biskup Zygmunt sugerował żeby salkę katechetyczną znajdującą się nad zakrystią, zagospodarować na mieszkanie. Tam był też sanitariat przy salce i w związku z tym, pierwsze kroki czyniłem w tym kierunku. Nawet sprowadziłem tutaj specjalistów, którzy próbowali to jakoś - powiedzmy -opracować architektonicznie. Ale jakoś w tym wszystkim Pan Bóg ten Boży palec włożył i na całe szczęście do tego nie doszło. Bo tak sobie później myślałem, że stracilibyśmy raz – salkę, czyli miejsca spotkań dla grup duszpasterskich, dwa – pewnie z wybudowaniem plebanii w późniejszym czasie byłaby trudność, bo siłą rzeczy mogłyby pojawić się komentarze „ksiądz ma gdzie mieszkać, nie ma takiej potrzeby, są rzeczy ważniejsze” prawda? I w tym kierunku właśnie poszliśmy. Biblioteka powstała, dlatego, że ja w tych 29 metrach nie mogłem zmieścić książek, które miałem ze sobą. Te książki które są w bibliotece, to w większości moje książki, które przez lata mojego kapłaństwa i lata kleryckie tam udało się zebrać i dzięki temu biblioteka powstała.
I później kiedy już byłem w domku, mieszkańcy sami sugerowali, że musi nastąpić czas, że trzeba wybudować plebanię, że trzeba zrobić taki dom parafialny z prawdziwego zdarzenia, który będzie służył nie tylko księdzu, ale również i parafianom. Bo salka w kościele ma to do siebie że zawsze jesteśmy w kościele więc pewne zachowania też w niej nie przystoją, tym bardziej że ona się mieściła nad tabernakulum, czyli właściwie skakaliśmy Panu Jezusowi na głowie. I dlatego chcieliśmy jak najszybciej stworzyć obiekt gdzie byłaby możliwość większej swobody działania. I dlatego powstał pomysł z plebanią. I znowu, cała masa życzliwych ludzi którzy powiedzieli „pomożemy” i pomogli dosłownie.
KONIEC CZĘSCI I
Za tydzień m.in. o pierwszych wrażeniach w nowej parafii, oraz o niespodziewanym dekrecie Biskupa, protestach mieszkańców i pakowaniu walizek do Gdyni.
Komentarze
Z wyczuciem,elegancją -Tak jak trzeba.
Życzyłabym wszystkim parafiom TAKIEGO Proboszcza....
"Tutaj bardzo pomogli
parafianie."
fakt, bez życzliwych ludzi z miejsca byśmy nie ruszyli!
Możemy być dumni z naszego duszpasterza...
P.S. Doceniajmy to co dla nas zrobił i wspierajmy go w dalszych działaniach
Jarek bardzo zamyślony, Paweł na czele no i Admin;)